sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział.07: Dorastanie i moc cz.1

~Tej samej nocy~

Uchawi stała i wpatrywała się zdezorientowana jeszcze przez dłuższy czas w puste niebo. W końcu wzięła głęboki wdech i usiadła. Myślała wciąż nad słowami ojca: "Wa­hając się tra­cisz coś ważnego. Miej­my więcej pew­ności i wiary w sa­mych siebie.", "Nie ważne jak wiele trud­nych prob­lemów masz przed sobą...
Jeżeli są lwy, którzy chcą je z Tobą roz­wiązy­wać, życie zwyczaj­nie sta­je się piękniejsze...". Mgła opadła już jakieś 10 minut temu, więc kremowa spokojnie wróciła na Słoneczną Skałę myśląc o kogo chodziło Gizie. Gdy położyła się i zasnęła robiło się powoli jasno.....


*

Miesiące mijały i Uchawi rosła. Miała już 10 miesięcy i była o wiele większa. Stała się piękną, młodą lwicą. Przez te miesiące zdążyła się tu zadomowić i zapomnieć o przeszłości. Zdała sobie sprawę że to jest jej nowy dom.


Lwica obudziła sie o 7:00 rano. Rozejrzała się dookoła. Niektórzy już byli na nogach, a inni smacznie spali. Kremowa wstała i przeciągnęła się ziewając przy tym leniwie. 
Uchawi-Ale jestem głodna...-myślała-lepiej pójdą coś sobie upolować!
Niebieskooka skierowała się do wyjścia. Było chłodno, a zarazem pięknie. Ptaki śpiewały, a gazele thomsona pasły się po zielonych polach. Jadnak główna bohaterka miała inny cel niż gazele. Miała chrapkę na źrebię zebry. Na razie umiała polować na zające, ptaki,myszy i potomki roślinożerców. Poszła na łąkę gdzie zazwyczaj znajdowały się pasiaste stworzenia. I poszczęściło jej się-były zebry, a z nimi ich młode. Kremowa od razu przyległa do ziemi skradając się cicho i ostrożnie do małej zebry która oddaliła się o parę metrów od stada. Gdy była wystarczająco blisko....wyskoczyła zza wysokiej trawy. Młode przerażone zaczęło uciekać prosto, a stado zebr w prawo. Niebieskooka goniła ile sił w łapach zwierzę. Nagle wbiegli do wąwozy. Mały myślał że to dobry ruch, lecz się pomylił. Znalazł się w ślepym zaułku. Przerażonym i błagającym wzrokiem patrzył na zbliżającą się powoli Uchawi. Drapieżnik stanął kilka metrów przez ofiarą. 
Zebra-Proszę....Zostaw mnie...-szepnął.
Młoda lwica patrzała kamiennym wzrokiem na małego. Nagle cicho westchnęła. Nie mogła patrzeć na przerażenie zebry. Przypomniała sobie jak ona tak patrzała na lwy które ją porwały gdy była mała. Zaczęła odchodzić powoli od roślinożercy. Pasiaste zwierzę patrzało jeszcze przez chwilkę na odchodząca, lecz odbiegł  po ok. 5 minutach. Kiedy córka Juy wyszła z wąwozu poczuła że ktoś ją obserwuje. Gwałtownie obróciła głowę, lecz nikogo nie zobaczyła. Poszła dalej. Teraz jednak chciała upolować zająca. Od razu zobaczyła zajęczaka w trawie leżącego sobie. Lwica zrobiła jeden skok i już roślinożerca leżał martwy w jej pysku. Niebieskooka zaczęła jeść. Gdy skończyła zostały tylko kości. Upolowała jeszcze jednego zająca by w pełni się najeść. Najedzona wróciła powoli na Lwią Skałę wciąż mając wrażenie że ktoś ją obserwuje.....

(Poluje na zebrę )

C.D.N
_______________________________________________________________________________

Sorrka że krótki, ale napisałam to żebyście tak długo nie czekali. Wymyśliłam że pod koniec notki będę robić pytania dotyczące tej notki. Oto one:
♥- Ile miesięcy ma Uchawi? 
♥- Na kogo polowała Uchawi?
♥- Komu dała litość Uchawi?
♥- O której obudziła się Uchawi?

Następna część za 3 komki!

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział.05: "Wa­hając się tra­cisz coś ważnego. Miej­my więcej pew­ności i wiary w sa­mych siebie."

Uchawi weszła na Słoneczną Skałę. Ishara przywitała ją serdecznym uśmiechem. Lwiczka tylko westchnęła i położyła się niedaleko lwicy. Ona spojrzała się ze smutkiem i polizała po czole.
Ishara- Co Cię trapi? No powiedz...-szturchnęła ją lekko łapą w ramie.
Uchawi- Nie chcę tu być...-szepnęła- Ja chcę iść do mamy i do przyjaciela.... Ja tu nie pasuje!
Ishara- Ahhh.... Wygląd tu nie ma znaczenia.-Powiedziała- A czy ja tu pasuje? Spójrz na nich, a potem na mnie.
Kremowa cicho westchnęła i położyła łepek. Bez słowa zasnęła. Śniła o swojej mamie i o Tabasamu. Wołali ją. Ona do nich biegła, lecz gdy się przybliżała oni się oddalali. Nagle jej mama zawołała:
Jua- Kochanie... Dlaczego ode mnie odeszłaś? Już mnie nie kochasz?-Zawołała.
Uchawi-Nie, nie ja Cię kocham! Chcę do Ciebie wrócić! Mamo.... mamo czekaj! Nie uciekaj mi!-Zaczęła szlochać.
Jua-Dlaczego mnie nie kochasz....dlaczego....dlaczego....dlaczego....-mówiła.
Zniknęła nagle. Nie ma. Rozprysła się jak bańka. Taba na nią patrzył przez chwilę po czym także zniknął. Mówiąc:
Tabasamu-Nie kochasz nas....My nie kochamy Ciebie.
Nagle wybranka się obudziła. Ciężko oddychała. To dla niej był koszmar. Postanowiła się przejść, choć była nadal noc. Wyszła po cichu by nikogo nie obudzić. Poszła na polanę. Usiadła. Rozejrzała się dookoła. Nikogo, oprócz niej, nie było. Westchnęła i położyła się. Na piachu zaczęła rysować twarz Taby.



Gdy skończyła spojrzała się na niego. Była zrozpaczona. Zaczęła szlochać, a łzy leciały na rysunek. Zaczął się rozmazywać. Nagle usłyszała huk. Była burza, ale nie padało. Wstała i chciała iść na Słoneczną Skałę, lecz zaczęła robić się gęsta mgła.  Zaczęła prowadzić się instynktem. Ale niestety. Nie znała dobrze tu dróg i zabłądziła. Nagle z szarych chmur w jednym miejscu, wyłonił się blask słońca. Kremowa zaciekawiona podeszła bliżej. Gdy znalazła się przy nim usłyszała nieznajomy głos. Rozejrzała się. Nikogo nie było. Odsunęła się  od światełka. Spojrzała się w górę. To jakby ten blask do nie przemawiał. Weszła na skałę i wciąż spoglądała na szparkę pomiędzy chmurami. Światło mówiło " To ja. Nie bój się. ". Uchawi z zaciekawianiem spoglądała na to. Była także przestraszona, ale coś trzymało ją na tej skale i nie mogła uciec. Nagle chmury się poszerzyły, a z nich wyłoniła się sylwetka dorosłego, czarnego lwa. Przeraziła się.
Duch lwa- Jestem przy tobie i zawsze będę.-powiedział- Choć mnie nie znasz ja Cię kocham. Będę przy Tobie przez całe życie. Straciłaś mamę, lecz nie na zawsze. Straciła kolegę, lecz zobaczysz go jeszcze. Zobaczysz ich niedługo.-lew miał wzrok poważny, oraz czuły- Ja straciłęm żonę i dziecko, ale widzę ich codziennie.
Uchawi-Ale...ja...-Wyjąkała-Kim ty jesteś?
Duch lwa-Mam na imię Giza. Miałem, piękną kremową żonę, która była w ciąży. Nie dożyłem narodzin dziecka bo musiałem ją uratować od śmierci. Narodziła się po miesiącu mała lwiczka. Teraz moja córka jest większe i odczuwa smutek tak jak jej mama, ponieważ zostali rozdzieleni....
Uchawi-Giza...-szepnęła-Musiał uratować swoją żonę,piękną,kremową lwicę w ciąży. Nie dożył narodzin dziecka. Jest ona większa....są rozdzieleni....odczuwają smutek....-myślała.
Duch lwa patrzał się na nią z powagą i czekał na jej reakcje.
Uchawi-Tata...-szepnęła, ale głośniej niż dotychczas-TATA!
Giza-Witaj kochanie...-uśmiechnął się lekko, ale zaraz uśmiech znikł- Jesteś potrzebna. Musisz pozostać na tej ziemi. Ty jesteś wybranką, a wcześniej byłem ja. Musisz to zrobić....
Uchawi- Ale mi się nie uda!-Zwołała- To zbyt trudne zadanie!
Giza- Jeśli tego nie zrobisz lwy umrą.-Zmienił ton na nieco głośniejszy- Chcesz to zrobić, czy nie?
Uchawi-Ja...no chcę...nie...nie wiem!
Giza-Wa­hając się tra­cisz coś ważnego. Miej­my więcej pew­ności i wiary w sa­mych siebie.-rzekł.
Uchawi-Ale to nie jest łatwe...-westchnęła
Giza-Nie ważne jak wiele trud­nych prob­lemów masz przed sobą...
Jeżeli są lwy, którzy chcą je z Tobą roz­wiązy­wać, życie zwyczaj­nie sta­je się piękniejsze...-powiedział.
Uchawi-Ale...kto ma mi pomóc?-zapytała.
Odpowiedzi się nie doczekała. Lew zaczął znikać. Zielonooka patrzała się na ten widok jeszcze chwilę dopytując o kogo mu chodzi. Ale jak już wspominałam: Odpowiedzi się nie doczekała. .....